W wieku lat 95 zmarła Maria Kania.
Odprowadzimy Ją na miejsce wiecznego spoczynku we wtorek 3 sierpnia, na krakowskich Rakowicach, o godzinie 11.00.
Pani Maria była córką Stanisława Czyża, pochowanego w Bykowni. Wraz z mamą i rodzeństwem została wywieziona do Kazachstanu. Wróciła po 6 latach.
Kiedy w roku 2012 byliśmy świadkami poświęcenia katyńskiej nekropolii w Bykowni, pani Maria na tabliczce upamiętniającej Jej ojca położyła woreczek z ziemią z rodzinnego Leska, obok różaniec i kopię obrazka, który zawsze wisiał w ich przedwojennym domu.
Oto okruchy wspomnień, jakie wtedy zapisała — publikowane w “Rodowodzie” 2012 i w albumie o Bykowni:
“Lipiec 2012 roku. Telefon – uporządkowany cmentarz w Bykowni. Czy pojadę? – tak, tam jest mój Ojciec. Muszę jechać. Nawet przez myśl mi nie przeszło, czy sobie poradzę, jak, skąd wyjazd, pociągiem? Paszport przedawniony, to załatwię. W biurze paszportowym tłumy, wypełniam druki, myślę, że nie ustoję w kolejce, zastanawiam się. Zrezygnować? Podchodzi do mnie ochroniarz: co pani chce tu załatwić? A co się tutaj załatwia? W tym tłumie mam stać? Paszport chcę mieć. A ile ma pani lat? Czternaście brakuje mi do stu. To pani nie płaci za paszport, proszę zrobić tutaj zdjęcie i czekać na mnie. Zaprowadził mnie do okienka – komfort. Na kiedy pani potrzebuje paszport? Na wrzesień planowane otwarcie cmentarza w Bykowni, a tam mój Ojciec, chcę pojechać… Od 1 sierpnia mogę odebrać paszport, dziękuję. Radość, czekam…
…Słowa Mamy – do końca życia pytała: powiedz mi, gdzie jest nasz Ojciec? Mamo, wojna 1939, uciekinierka, jedziemy do Zaleszczyk, droga zatarasowana, wracamy drogą do Kałusze, droga, granica otwarta na Węgry, nie wolno. Straż z opaskami czerwonymi, skierowali nas do szkoły, bo za dwie godziny Armia Czerwona wjedzie. Wjechali na czołgach, czerwone…, obsypywali ich kwiatami. Czekamy w Kałuszu, aż granice wyznaczą, i wracamy do Leska.
Ojca kilkakrotnie wzywają na NKWD. Za którymś razem nie wrócił, a nas nocą wywieźli. Mama, siostra Helena i brat Aleksander, bliźniaki –16 lat, ja, Maria – 14 lat, brat Tadeusz – 9 lat, babcia, matka mojej Mamy – 85 lat, Teofila Grzybowska, ze złamaną nogą została na Bożej Opiece w Lesku.
Nasza Mama była dzielna. Kiedy my płaczemy, że chcemy do domu, Mama mówi do nas: dzieci, wrócimy; Ojciec nasz szuka, tylko nie wie, gdzie my jesteśmy.
Sześć lat – od kwietnia 1940 do 1946 – udokumentowany pobyt, Kazachstan.
Chciałam znać miejsce pochówku Ojca. Cmentarz Bykownia, niezapomniany, przyroda piękna, wielkość tych drzew, które oddają hołd Majestatowi Śmierci. Złożyłam Ojcu na epitafium kilka garści ziemi z Leska, gałązki dębu z żołędziami, macierzankę, różaniec drewniany oraz obrazek Matki Bożej Jasnogórskiej.
Odczuwam bliskość mojego Ojca.
Uroczystość podniosła, ekumeniczna, Msza Święta odprawiana przez Prymasa, kazanie Biskupa Polowego. Przy udziale Reprezentacyjnej Orkiestry Wojska Polskiego odśpiewano Boże, coś Polskę, Legiony oraz pieśni:
O Panie, któryś jest na niebie,
wyciągnij sprawiedliwą dłoń,
wołamy z wszystkich stron do Ciebie
o polski dom, o polską broń.
Chwała organizatorom i gorące dzięki tym, którzy umożliwili mi być na tej uroczystości”.